Gdy dostałam telefon z przedszkola, z informacją, że moje młodsze dziecko musi trafić na kwarantannę, bo miało kontakt z osobą chorą wcale mnie to specjalnie nie zdziwiło. W końcu przy obecnych statystykach pandemii to nic dziwnego, tak się czasem dzieje i trzeba to jakoś przeżyć. Nie sądziłam jednak, że jej kwarantanna zamieni się w kilka dni okropnego strachu....
Na kwarantannę moja córka trafiła w weekend i miała trwać ona 5 dni więc perspektywa nie była najgorsza.
Tak na wszelki wypadek zostawiłam też starszego syna w domu, żeby w razie zarażenia się nie naraził całej swojej grupy i tak mieliśmy spokojnie spędzić wspólnie kilka najbliższych dni.
Jednak już następnego dnia u Kingi pojawiło się trochę kataru, a od niego podczas snu trochę kaszlu. Nic specjalnego, gdyby nie ta kwarantanna, pewnie nie przejęłabym się tym specjalnie. Ale jednak w tym momencie gdzieś z tyłu głowy zapaliła się lampka ostrzegawcza i pojawiło się ukłucie niepokoju. W połowie kwarantanny pojawiła się podwyższona temperatura około 38 stopni, a w międzyczasie dostaliśmy informacje o dziecku z grupy Kingi, które trafiło z koronawirusem do szpitala.
Zaczął się lekki strach, ale jej objawy nie były typowo koronawirusowe. Katar, lekka temperatura i trochę kaszlu. Nie ukrywam, że bałam się jak ona zniesie test na koronawirusa w punkcie wymazowym, sama wiem po sobie, że nie jest to nic przyjemnego, ale z drugiej strony lepiej wiedzieć, czy się zaraziła i nie zamartwiać się.
Postanowiliśmy, że zrobimy najpierw test w domu, a jeśli wyjdzie pozytywny to wtedy będziemy działać dalej. Takie testy są łatwo dostępne, można je kupić w drogerii, czy w aptece, ale trzeba zwrócić uwagę, czy są wymazowe, czy z krwi. Ja bym swojego dziecka nie ukłuła do badania więc postawiłam na te wymazowe. 15 minut oczekiwania na wynik i na szczęście wynik negatywny. Ulga.... ale tylko na chwilę...
A może jednak koronawirus u dziecka?
W nocy temperatura ponad 39 stopni, po podaniu leków schodziła bardzo wolno. Cóż dziecka na kwarantannie żaden lekarz nie przyjmie! Kolejny dzień - teleporada i skierowanie na test, musimy go zrobić, bo tych domowych w końcu nikt oficjalnie uznać nie może. Stresowałam się tym wymazem i byłam nastawiona na duży płacz, ale naprawdę oceniam go bardzo dobrze, panie w punkcie były bardzo miłe, delikatne, nie wpychały patyczka zbyt głęboko. Jestem im bardzo wdzięczna za taką empatię wobec dzieci. Wyniki mają być jeszcze tego samego dnia. W międzyczasie znów informacja, że kolejnemu dziecku wyszedł test pozytywny, szpital.
Wieczorem dostaję smsa, że mogę sprawdzić wynik na swoim ikp, ze stresem sprawdzam. Wynik negatywny! Ulga niesamowita! No dobra, ale dziecko nadal chore i gorączkuje.
Gdy mogliśmy w końcu pójść na wizytę do lekarza okazała się, że Kinga ma anginę, a od niej zrobiło jej się już zapalenie ucha! Angina to paskudztwo, które bardzo sieje na serce i stawy, niebezpieczna sprawa. Trzeba szybko reagować. Nie chcę nawet myśleć co by było gdyby ta kwarantanna trwała dłużej i gdyby w czas nie dostała odpowiedniego leczenia. Antybiotyk miała brać 7 dni, ale na kontroli okazało się, że jeszcze nie jest do końca dobrze więc został przedłużony. Wyszła na prostą, teraz jest już zdrowa. Tak naprawdę już 3 dnia brania antybiotyku przestała gorączkować, czuła się dużo lepiej.
Te dni niepewności i strachu były bardzo trudne. Kiedy moje dzieci gorączkują ja bardzo się stresuję, czuwam, nie śpię albo nastawiam sobie budzik, żeby kontrolować temperaturę. Na szczęście dla nas skończyło się wszystko dobrze, Kinga się nie zaraziła koronawirusem, ale kilkoro dzieci z jej grupy już tak. Nie życzę nikomu takiego strachu i niepewności jakie przeżyliśmy my wszyscy - rodzice z naszej grupy przedszkolnej, ale pozytywne jest to, że wszyscy nawzajem się wspierali.
Nie piszę tego wszystkiego, żeby Cię straszyć, tylko uczulić, byś była czujna jeśli chodzi o zdrowie dzieci. Niczego bagatelizować nie można, zwłaszcza podwyższonej temperatury, im szybciej reagujemy tym lepiej dla dzieci i ich zdrowia. Jestem daleka od izolowania dzieci na zapas, bo wszyscy widzimy jak ostatni rok wpłynął na odporność naszych dzieci, ale rozumiem też rodziców, którzy po takim stresie nie widzą innego wyjścia, mam wrażenie, że to wszystko co się w okół nas dzieje to takie błędne koło i każdy z nas czeka kiedy to się w końcu skończy...
Kliknij TUTAJ by przeczytać o szczepieniach przeciw koronawirusowi u dzieci
❤Jeśli spodobał Ci się ten post i uważasz, że może przydać się innym rodzicom to będzie mi bardzo miło jeśli: polubisz go lub udostępnisz na moim Facebooku, zostawisz komentarz, zaobserwujesz mój fanpage na Facebooku lub Instagramie, by być na bieżąco z najnowszym wpisami. Zajrzyj też na mój Youtubie, zostaw kciuk w górę i kliknij subskrypcję! Dziękuję❤
[…] O tym jaki stres przeżyłam podczas kwarantanny mojego dziecka przeczytasz TUTAJ […]
[…] O tym jaki stres przeżyłam podczas kwarantanny mojego dziecka przeczytasz TUTAJ […]